Mam wrażenie, że tworzenie oprogramowania stało się ostatnio dość nerwowym zajęciem. Teoretycznie wszystko jest jasne – mamy tysiące wzorców projektowych, dobre praktyki na wszystko, a w razie potrzeby zawsze istnieje biblioteka w JavaScripcie która robi to czego akurat potrzebujemy. Ba, jest też ChatGPT który przecież zakoduje wszystko za nas. No i ostatecznie, mamy też wspaniały management, który zawsze pomoże rozwiązać problemy, prawda? Czemu zatem mając to wszystko projekty nie pędzą do przodu, jakość nie wystrzeliła przez sufit, a dług techniczny ma się świetnie?
Czerpiąc inspirację z pragmatyzmu (lub jego braku), w swojej prezentacji chciałbym podzielić się kilkoma przykładami z życia, jak łatwo zakopać się w bieżączce i zapomnieć co jest ważne. Spróbujemy też pomyśleć, gdzie rady rodem z Akademii Chłopskiego Rozumu mogłyby pomóc.